Każde Powołanie jest wielką niepowtarzalną tajemnicą miłości między Bogiem a człowiekiem. Jest Bóg który się objawia, mówi, zaprasza, wzywa. Jest człowiek, który jeśli chce tylko tego pragnie zdolnych usłyszeć głos Boży, rozpoznać go wśród wielu innych głosów, odpowiedzieć i pójść za Nim. Bóg dał mi tę łaskę, że wychowałam w katolickiej rodzinie, a więc już jako dziecko dowiedziałam się, że oprócz rodziców jest Bóg, który mnie kocha, troszczy się i do kogo zawsze mogę się zwrócić.
Pochodzę z małej miejscowości na Podkarpaciu, wielodzietnej rodziny (mam 6 Siostr i 4 braci).

Moje Powołanie rozwijało się od najmłodszych lat, pierwszym takim znakiem dla mnie była pierwsza Komunia Święta, gdzie odczułam miłość Boga. Przez lata szkoły podstawowej bardziej się umacniałam. Po ukończeniu szkoły podstawowej nie chciałam iść do szkoły średniej tylko do zakonu, choć nie wiedziałam gdzie. Moi rodzice się na to nie zgodzili, i musiałam złożyć papiery do szkoły Średniej. Zatem złożyłam papiery do technikum handlowego w Dynowie, gdzie się nie dostałam, pomyślałam wtedy Pan daje mi znać, że to nie moja droga. Moja mama w pewnym dniu jechała do Przemyśla i wzięła moje papiery i mi powiedziała:” Że szkołę ci znajdę i musisz iść do szkoły, nie żaden klasztor”. I takim sposobem znalazłam się w Dubiecku w liceum Ogólnokształcącym gdzie tam poznałam Siostry Serafitki. Po pierwszym dniu szkoły kiedy przyjechałam do domu moja mama zapytała mnie, kto mnie uczy religii odpowiedziała siostra Zakonna, widziałam wtedy, że moja mama była troszeczkę zdziwiona i zawiedziona. Ponieważ nie takie były plany mojej mamy. W klasie trzeciej liceum zaczęłam jeździć na rekolekcje do sióstr Serafitek, od razu zachwyciła mnie ich prostota Franciszkańska radość, służba ubogim i potrzebującym. Przyznam się, że także strój zakonny. W domu mówiłam, że muszę zostać w szkole na odrabianie jakichś zajęć. Wiedziałem, że nie mogę powiedzieć, że jadę do sióstr. W życiu Pan Bóg dawał mi też różne znaki, które mnie trochę zaskakiwały np. w pewnym dniu jak wracałam ze szkoły w autobusie spotkałam siostre służebniczke starowiejska, gdzie ona zadała mi pytanie: ”Czy Pan Jezus nie puka do twojego Serca?”. Pomyślałam wtedy tak Puka. Po ukończeniu liceum przez wakacje pomagałam w domu przy pracach w polu, bo mieliśmy duże gospodarstwo. Pamiętam ten dzień, kiedy dostałam list od S. Bernadetty Serafitki, że mam przyjechać 28 sierpnia, żeby wstąpić do Zgromadzenia. Schowałam ten list, choć moja mama przeczuwała, że dostałam coś z Przemyśla. Zaczęła mówić mi, żebym znalazła sobie pracę lub ona mi znajdzie. Ale ja czekałam na odpowiednią chwilę żeby jej powiedzieć, że mam plany już na życie, nie ja tylko Pan Bóg ma plany wobec mnie. 28 sierpnia pojechałam do sióstr bez niczego. Siostra byłam trochę zdziwiona, ale ja mówię, że przyjadę 1 września bo muszę powiedzieć w domu i załatwić papiery  które były potrzebne. To był dla mnie trochę ciężki czas, czas próby, ponieważ jak powiedziałam w domu, że idę w poniedziałek do klasztoru rodzice i rodzeństwo mówili mi po co do klasztoru, w domu też możesz się modlić, chodzić do kościoła, żyć w świecie, czy zwariowałaś na co ci ten klasztor itd. Pan Bóg dał mi siłę i przyciągał coraz bardziej, bardziej…. proboszcz parafii do której należałam nie chciał dać mi też Opinii ponieważ to nie to zgromadzenie do którego powinnam pójść. Chciał żebym poszła do sióstr Nazaretanek. Ale ja wiedziałam, że Siostry Serafitki to jedyne zgromadzenie do którego chciałam iść. Wstąpiłam do Zgromadzenia 1 września 2003 r. dziś patrząc wstecz mogę powtórzyć słowa Ps.145: ”Będę cię wielbił, Boże mój i królu, będę wysławiał Twe Imię po wieczne czasy”
A do tych którzy to czytają szczególnie do ludzi młodych życzę odwagi, droga za Jezusem Chrystusem jest drogą życia, miłości i radości. Nie lękaj się Pan jest z Tobą.
S. Zofia