Mk 10, 2-16
SERCA DZIECI BIJĄ SZYBCIEJ
Pierwsze skojarzenie?
Że to Ewangelia o tym, co wolno, a czego nie wolno. O tym, na co można pozwolić, a czego należy zabronić. Ale przecież w Ewangelii nie może chodzić jedynie o Prawo (nawet jeżeli jest to Prawo pisane wielką literą).
O co więc chodzi?
Marek sytuuje opisywaną scenę w końcowym etapie podróży Jezusa do Jerozolimy. W Ewangelii według św. Mateusza paralelny tekst otwiera wielką mowę eschatologiczną, która niejako wieńczy Jezusowe nauczanie. To czas wyraźnej eskalacji napięcia pomiędzy Nim a faryzeuszami, których posunięcia są coraz bardziej przemyślane i celowe. Oni nie szukają, ot tak, zaczepki. Faryzeusze szukają pretekstu, by Jezusa pojmać, oskarżyć i zgładzić. Jezus zdaje sobie z tego sprawę. Już dwukrotnie zapowiadał uczniom swoją Mękę (Mk 8, 31; 9, 31), niedługo uczyni to po raz kolejny, w sposób aż do bólu konkretny (Mk 10, 33-34). Mimo to Jezus nie wchodzi ze swoimi przeciwnikami w słowne przepychanki. Nie zagłębia się w prawne czy życiowe zawiłości, nie szuka casusów. Nie skupia się na Prawie, ale na człowieku. Tak jakby chciał zapytać: dlaczego przykazania wam ciążą? dlaczego próbujecie je obchodzić, interpretować po swojemu? Jezus wie, że problem nie leży w Prawie, ale - w ludzkim sercu!
„Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych…” (Mk 10, 5)
Jezus stawia diagnozę: zatwardziałość serca. W greckim oryginale znajdujemy tutaj termin σκληροκαρδία (sklérokardia), który stanowi zestawienie słów σκληρός (sklērós), czyli „twardy”, „wyschnięty” i καρδία (kardía), czyli „serce”. Trudno o większą obrazowość… W Ewangelii Markowej określenie to pojawi się w takiej formie raz jeszcze, gdy po swoim zmartwychwstaniu Jezus będzie wyrzucał Apostołom „upór”, który nie pozwolił im uwierzyć w to, że On żyje (Mk 16, 14). Obraz upartego czy też wyschniętego serca jest zresztą bardzo biblijny. Powraca często w Psalmach, w pismach mądrościowych, u Proroków. To zarzut, który Bóg niejednokrotnie stawia swojemu Ludowi. Sam Jezus czyni wyrzuty z powodu zatwardziałości serca nie tylko faryzeuszom, ale - jak o tym była mowa wyżej - także swoim uczniom (por. Mk 8, 17).
Faryzeusze gubią się w swojej mądrości, ich rygoryzm i drobiazgowość zabijają w nich życie. W pozornym przestrzeganiu przykazań skupiają się na sobie, nie na Bogu. W ten sposób ich serca stają się zatwardziałe. A tymczasem wypełnieniem Prawa - jak powie św. Paweł - jest miłość, w której streszczają się wszystkie przykazania (por. Rz 13, 8-10). Jeżeli serce człowieka jest żywe, ożywione Bożą miłością, wtedy przykazania nie ciążą, ale otwierają na Boga, na wieczność. Nadają perspektywę i kierunek ludzkiemu życiu. Jedynie zaufanie do Boga czyni człowieka wolnym - także wobec przykazań, które stają się wówczas środkiem, a nie celem samym w sobie. Stają się drogą do Boga i do drugiego człowieka.
Na koniec jeszcze jedna rzecz. W dzisiejszym Słowie obraz faryzeuszów zestawiony jest z obrazem dzieci. Dwie skrajnie różne postawy, bo trudno o większe przeciwieństwo niż wyrachowany faryzeusz i lgnące do Jezusa dziecko. Ale przecież nawet medycyna potwierdza: serca dzieci biją szybciej. Martwe serca faryzeuszów i pełne życia serca dzieci. Dwa obrazy. Dwie postawy życiowe. Dwie drogi, którymi możemy pójść.