„ Kimże ja jestem, Panie mój, Boże …., że doprowadziłeś mnie aż  dotąd ?” 2 Sm 7, 19
 
Mam na imię s. Faustyna, pochodzę z małej wioski gdzie ukończyłam szkołę podstawową, następnie szkołę zawodową gastronomiczną.  
Pierwsze światełka jakie Pan zapalił w moim sercu pojawiło się podczas tzw. Niedzieli dobrego Pasterza, gdzie klerycy seminarium, dawali świadectwo swojego powołania. Jeden z nich mówiąc o swoim życiu, wspomniał iż najpierw ukończył szkołę zawodową, wtedy w moim sercu wybrzmiały słowa „więc i ja tez bym mogła pójść za Panem.” 
Czasami uczestniczyłam w rekolekcjach prowadzonych przez Siostry Serafitki. Były to dla mnie piękne i niezapomniane spotkania z Panem na modlitwie i we wspólnocie z siostrami. Zawsze bardzo poruszała mnie radość jaka płynęła od sióstr. 
W sercu często zadawałam sobie pytanie : „Jak rozeznać powołanie? Jaką Siostry miały pewność że to jest właśnie ich droga?” aż do momentu w którym Pan zaczął  coraz intensywniej docierać do mojego serca poprzez swoje słowo i drugiego człowieka. Podczas jednej z niedzielnych eucharystii, bardzo mocno dotknęło mnie słowo z Księgi proroka Izajasza 62,3-5
Będziesz prześliczną koroną w rękach Pana, królewskim diademem w dłoni twego Boga.  "Spustoszona". Raczej cię nazwą "Moje <w niej> upodobanie"*, a krainę twoją "Poślubiona"*. Albowiem spodobałaś się Panu i twoja kraina otrzyma męża.  Bo jak młodzieniec poślubia dziewicę, tak twój Budowniczy ciebie poślubi, i jak oblubieniec weseli się z oblubienicy, tak Bóg twój tobą się rozraduje.
Słowo to zaczęło bardzo intensywnie „niepokoić” moje serce. Od razu po powrocie do domu sięgnęłam po Pismo Święte, aby rozważyć ten fragment jeszcze raz. Pojawiło się wiele pytań w moim sercu: Co to Słowo mówi konkretnie do mnie ? Czego Pan ode mnie oczekuje ?
Pan nie zwlekał długo z odpowiedzią, wystarczyły Mu cztery dni. Będąc na Eucharystii w czwartkowy poranek, dał odpowiedź przez swoje Słowo. Od tego momentu nie miałam wątpliwości jak dalej ma wyglądać moja droga. Moje serce było przeniknięte ogromną radością i pewnością. W mojej głowie kotłowało się bardzo dużo myśli; Panie jak to możliwe że to właśnie ja …..itp 
Swoją radością podzieliłam się z moim ówczesnym Księdzem Proboszczem Tadeuszem Różałowskim, który obiecał mnie wspierać szczególnie poprzez modlitwę. Z tym akurat jest związana bardzo śmieszna historia, kiedy Ks. Proboszcz modlił się podczas Mszy św. za dziewczynę, która chce pójść za głosem powołania, w moim domu rozbrzmiewało pytanie: Ciekawe kto to ? Asia ty nie wiesz kto? Moja odpowiedź zawsze była taka sama: Nie wiem Mamo 😊.
Kiedy już wyjawiłam swoje zamiary najbliższym, było ogromne zaskoczenie i łzy, ponieważ Rodzice mieli związane ze mną konkretne plany. Jednak ostatecznie udzielili mi na tę drogę życia swojego błogosławieństwa. 
Trwając poprzez te 20 lat na drodze powołania, często pośród codziennego zabiegania, zatrzymywałam się zadając sobie pytanie: „ Kimże ja jestem, Panie mój, Boże …., że doprowadziłeś mnie aż  dotąd ?” 2 Sm 7, 19. Jestem Twoją Oblubienicą, pielęgniarką, dałeś mi tyle wspaniałych darów, tulu cudownych ludzi postawiłeś na mojej drodze życia. Ogromna wdzięczność przepełnia dziś moje serce. Całkiem niedawno zaczęłam zadawać Panu konkretne pytanie: „Panie kim dla Ciebie jestem? Wiem Panie jestem twoim dzieckiem, Twoją Oblubienicą, ale tak bardzo chciałam znać odpowiedź z jaką konkretnie biblijną postacią wiąże się moja posługa w Zgromadzeniu. Odpowiedź przyszła w dniu moich imienin. Zadzwonił mój przyjaciel i tak rozmawiając w pewnym momencie mówi do mnie ; „ Marto, Marto….”.Dla mnie to było coś niesamowitego, od tej pory już wiem że moja posługa jest związana z posługą ewangelicznej Marty. Warto Panu zadawać pytania i jak ja to mówię drążyć, ciągle drążyć……On czeka.
Dokładnie rok temu w piątkowy wieczór trwając na modlitwie, szczególnej rozmowie ze św. Faustyną, wiedząc iż kończę posługę na jednej z placówek, prosiłam ją, by prowadziła mnie dalej, by wybrała dla mnie miejsce posługi właśnie to które chce dla mnie Pan. Miałam  w sercu przekonanie że to będzie coś „innego” i „ szczególnego”, ponieważ miałam wtedy odczucie jej szczególnej bliskości. W niedzielę otrzymałam telefon od Matki Generalnej z pytaniem czy wyjadę na misje do Gabonu. Nie zastanawiałam się ani chwili, była to dla mnie kolejna jasna Boża odpowiedź. 
Dzisiaj będąc w dalekim kraju, patrząc wstecz na swoje życie z wdzięcznością wraca pytanie: 
Kimże ja jestem, Panie mój, Boże …., że doprowadziłeś mnie aż  dotąd ?” 2 Sm 7, 19.